Decyzja. Wszystkie badania psychologiczne dotyczące ludzi, którzy osiągają w życiu wielkie sukcesy, pokazują, że mają oni jedną wspólną cechę: szybko podejmują decyzję. Nie zawsze trafną, ale podobno (badania udowadniają to, ale wciąż mam nadzieję, że się mylą) lepiej nietrafną na czas, niż trafną za późno. Moje wątpliwości wynikają oczywiście z faktu, że nie jestem, łagodnie mówiąc, mistrzynią w podejmowaniu szybkich decyzji.
Nie mam problemu z tzw. decyzjami zero-jedynkowymi, kiedy musisz wybrać chcieć – nie chcieć, iść – nie iść, mieć – nie mieć, lody truskawkowe czy czekoladowe (czekoladowe oczywiście). Wiem, czego chcę i co lubię. Ale czasem są decyzje – czekoladowe czy kokosowe? Wtedy muszę wybrać pomiędzy lubię a lubię, chcę a chcę. Z lodami to proste. Nauczyłam się dwóch strategii:
- kupuje dwie gałki
- kupuję jedną gałkę i proszę o rozdzielenia kulki na pół
Ale w życiu nie chodzi tylko o smak. Czasem decyzje są naprawdę mega poważne i naprawdę nie wiesz, co chcesz, co jest dla Ciebie lepsze, co wolisz. Kiedy decyzje są bardzo emocjonalne i dotyczą naprawdę ważnych kwestii, np. stanąć po stronie przyjaciela czy prawdy? Pojechać na ślub przyjaciółki w Brazylii, czy zostać w Polsce na wystąpieniu TED.
W przypadku pierwszej decyzji podjęłam decyzję dawno temu. Wszystkie sprawy niezgody z partnerem i przyjacielem wyjaśniam w cztery oczy. Publicznie zawsze stoję po jego stronie. Czasem może to być nieznośne i nieprzyjemne, ale taką już przyjęłam definicję przyjaźni i zdecydowałam, że w ramach szybkości podejmowania decyzji to jest właśnie uczciwe rozwiązanie. Ale nie wszystko jest tak powtarzalne jak kwestia określenia się po czyjejś stronie. Nie do wszystkiego jest wzór i klucz. Czasem coś jest kompletnie nie z tej planety. Ja nie lubię nie mieć wzoru, więc po wszystkich przeczytanych książkach i radach, doszłam do wniosku, że jest na to sposób. Są pytania, które możesz sobie zadać i ułatwią ten proces.
1. Które z wydarzeń będę pamiętała za 10 lat?
2. Rezygnacja z czego spowodowałaby większe poczucie żalu?
3. Które z wydarzeń jest ważne, pilne i niepowtarzalne?
1. TED jest dla mnie mega ważny. Raz już wystąpiłam i mam poczucie niedosytu. Za bardzo się denerwowałam i czuję, że nadal mam coś do powiedzenia. Od dawna było to moim marzeniem. Kiedy Artur Jabłoński zaproponował mi to w zeszłym roku (przedstawiła nas sobie Karolina Liberka), myślałam, że popłaczę się z radości. Tak zresztą się skończyło. Popłakałam się. Tak czasem bywa – szczęście w takim nadmiarze, że nie ogarniasz. Kiedy w tym roku zaprosili mnie jeszcze raz, byłam wniebowzięta. Za 10 lat na pewno będę pamiętać TED. Ale ślub najlepszej przyjaciółki na plaży w Brazylii będzie również wydarzeniem, którego nie zapomnę. Więc, co będę pamiętać za dziesięć lat? Co roku występuję co raz częściej i na co raz większych scenach. I nie mam zamiaru tego zmieniać. Być może w ciągu następnych dziesięciu lat wystąpię w Cannes, przed lub po wystąpieniu Steave’a Stephensona. Kto wie… Dlatego sądzę, że za 10 lat będę bardziej pamiętać ślub Bea.
2. W świecie decyzji jedno prawo jest niezmienne: Wybór jednej rzeczy powoduje rezygnację z drugiej. Ja nie lubię tracić. Jestem maksymalistą, dlatego właśnie podejmowanie decyzji jest dla mnie bardzo trudne. W przypadku rezygnacji należy spojrzeć jej w twarz i uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie – która z nich jest gorsza? Jeżeli zrezygnuję z TED, będę miała poczucie niespełnienia, tego, że ominęło mnie coś ważnego. Jeżeli zrezygnuję ze ślubu Bea będę miała poczucie niespełniania, że coś mnie ominęło i jestem fatalną przyjaciółką. To ostanie zostanie ze mną na zawsze, a biorąc pod uwagę, że bardziej definiuję się przez moją zdolność bycia dobrym przyjacielem – to większy niesmak, żal i poczucie straty będę mieć po zrezygnowaniu ze ślubu.
3. Umierając, będę mieć dosyć dużo rzeczy do przemyślenia, gdybym jednak z jakichś powodów miała wspominać ten dylemat – czego bym żałowała? Czego bym się wstydziła? Czy byłoby mi bardziej przykro, że nie zostałam wielkim speakerem TED’a, czy że zostałam wyrodną przyjaciółką? Skoro mnie zaprosili jeden raz – zaproszą drugi. Lub w tej sytuacji powinnam powiedzieć – skoro zaprosili drugi raz, to mam nadzieję, że zaproszą trzeci. Im jestem starsza, tym więcej mam do powiedzenia. Więc niby czemu mieliby mnie nie zaprosić? A Bea – jak Bóg da – jakikolwiek w którego wierzymy lub nie – to będzie to jej pierwszy i ostatni ślub w życiu. Z taką właśnie myślą kupiłam bilet do Brazylii i nie żałuję, mimo, że nie mam jeszcze następnego zaproszenia na TED’a :).
Nie wiem, jakby było, gdybym podjęła inną decyzję, ale nie zastanawiam się nad tym. Był to magiczny dzień w życiu ważnej dla mnie osoby i cieszę się, że mogłam być jego częścią. Kilka razy w życiu postawiłam pracę wyżej niż moje życie osobiste. Kilka razy opuściłam ważne wydarzenia moich najbliższych przez wystąpienia, prezentacje, spotkania… Czasami nie mamy wyboru. Ale wtedy, kiedy mamy szczęście i mamy szansę wybrać – trzeba to zrobić tak, by nie żałować. Mieć odwagę nie tylko zadać sobie kilka ważnych pytań, ale mieć jeszcze większą odwagę szczerze na nie odpowiedzieć. Nie z perspektywy lęku, ale z perspektywy dziesięciu lat. Bo najgorsze w życiu są zmarnowane szanse i poczucie żalu.
6 komentarzy
Super super :-))
Dziękuję bardzo!
Twa Julia ad hoc dzisiejsza konstatacja o wyborach decyzji jest po prostu ludzko życiowa.
Czlek przecież nie żyje jeno dla siebie, żyje się również dla kogoś… 🙂
Więc przeżywanie radości z okazji uczestnictwa w ślubie Twej brazylijskiej przyjaciółki
było 100 krotnie ważniejsze od udziału w prezentacjach TED.
Toż to jasne jak słońce.. 🙂
Nie ma co po próżnicy dywagować, Twa decyzja była z rodzaju zero-jedynkowych … 😛
A gdzie będziesz Julia za 10 lat … tylko to wie Ten co na Górze :-))
Pozdrawiam
Ten tekst był szczerym wyznaniem, że nie była to wcale dla mnie to decyzja zero jedynkowa. Moja praca jest dla mnie bardzo ważna bo nie mam podziału dużego miedzy zawodowym życiem a prywatnym. I wystąpienie na Tedzie za pierwszym razem było dla mnie mega przeżyciem i zależy mi, żeby jeszcze raz to powtórzyć tyle że tym razem bez nadmiernego stresu … Może z perspektywy czasu wydaje się, że to był oczywisty wybór, ale i jedno i drugie było dla mnie ważne … Moja Przyjaciółka to rozumiała, kiedy dała mu absolutne przyzwolenie na TED : bo ślub to jeden dzień a małżeństwo to całe życie -będziesz z nami przy innej okazji …
Krotko dwa zdania:
Julia,
zapominasz podkreśłić w poście, że na rynku swego badawczo-marketingowego core biznesu jesteś już 10 lat!!.
Masz, przynajmniej oceniając firmę Izmałkowa Consulting poprzez podawane
przez Ciebie fakty, liczne sukcesy i ugruntowaną dobrą,
także poza Polską rynkową pozycję.
Więc kolejna Twa ciekawa prezentacja na kolejnym TED
raczej Ci nie ucieknie… 🙂
Przyjdzie za jakiś czas zaproszenie do wykładu 🙂 Spoko 🙂
A będąc na śłubie na plaży w Brazylii dałaś dowód samej sobie czym jest Przyjaźń.
To jest i będzie dla Ciebie Julia zawsze dowodem zwyciestwa ducha
i Twej busoli moralnego serca nad przyziemną materialnością codziennego życia,
czy konferencyjnym łapaniem okazji na rozbudowywanie zawodowego networku.
Network Ci Julia raczej nie ucieknie, a wiedza o tym co było nowego na TED
zaczerpniesz z łatwościa z materialów pokonferencyjnych TED.
Kilka razy miewałem w swym życiu podobne sytuacje
jak Twa teraz opisywana … ale po analizie wyborów zwycieżał we mnie
szacunek i akceptacja dla wartości uczuć Przyjazni 🙂
Takiego wyboru jako postawy dla wzbogacania radości życia Ci życzę 🙂
Jacku – no widzisz – rozkmniles ta sytuacje bardziej i szybciej niz ja 🙂
kocham Izmalkowa Consulting i jestem bardzo dumna ze wszystkich dokonan mojej firmy – ale widocznie nadal brakuje mi pewnosci ze inni tez sa tak sama zafascynowani naszym podejsciem jak ja:)
zgadzam sie z Toba calkowicie – ze nie ma rzeczy wazniejszej niz milosc i przyjazn…
tez uwazam ze podjealam dobry wybor – ale chcialam sie uczciwie przyznac – ze mialam tez poczucie zalu ze nie moge miec wszystkiego, bo jestem troche maxymalistka i nie lubie rezygnowac
dziekuje za zrozumienia i wiare we mnie i w zyczliwosc wszsechwiata 🙂