Zadaniem rodzica jest przygotować dziecko do życia bez niego. A to oznacza nauczenie go umiejętności, zwłaszcza takich, które pozwolą mu na samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie.
Wierzę, że większość rodziców chce i bardzo się stara, ale… czasem im to nie wychodzi, bo nie umiejętnie dobierają sposób komunikacji.
Ja jestem bardzo dobrym przykładem.
Jako dziecko byłam katowana w domu, za to, że nie umiem sprzątać.
Groźby, kary, prośby, błagania, strasznie – nic nie działało.
Starałam się, naprawdę – ale zawsze było źle.
Bałam się, stresowałam się – ale po prostu nigdy mi to nie wychodziło.
W pewnym momencie pogodziłam się z tym, że to umiejętność powyżej moich możliwości. Pewnego razu, już jako dorosła osoba, zwana przez najbliższych bałaganiara, pojechałam na obóz medytacyjny – gdzie każdy musiał coś robić. Na samym początku każdemu przydzielano zadania i mi przedzielili … sprzątanie sali medytacyjnej. Ze wszystkich rzeczy na świecie, akurat mi dali sprzątanie!!!!
Nie byłam zachwycona, ale mega mi zależało żeby „dobrze wypaść”, więc naprawdę się starałam i chciałam się dodatkowo upewnić czy robię to zgodnie z oczekiwaniami. Więc potem jak ogarnęłam salę zapytałam mniszki czy dobrze. Na co ona, łagodnie na mnie spojrzała i zapytała:
– Czy jesteś z siebie dumna?
Wróciłam do sprzątania.
Pół godziny później:
– Czy teraz jest dobrze?
– A czy teraz jesteś z siebie dumna?
Po dodatkowej godzinie byłam wykończona, ale wreszcie dumna.
– No to ja też jestem z Ciebie bardzo dumna. Dziękuję Ci za Twoją ciężką pracę, powiedziała mi wreszcie mniszka.
Pod koniec obozu przytulając mnie, szepnęła mi do ucha:
– Sala medytacyjna nigdy nie była tak czysta. Musisz bardzo lubić sprzątać.
Jak to się stało – że przez lata – nigdy nie umiałam sprzątać i teraz w ciągu tygodnia stałam się Perfekcyjną Panią Domu.
Dlaczego przez tyle lat, ani kij, ani marchewka nie zadziałały ale zdanie –
Czy jesteś z siebie dumna?
Okazało się potężniejsze, niż jakiekolwiek prośby, błagania, tłumaczenia, kary, nagrody czy narzekania.
Dlaczego?
Bo ludzie, czyli dzieci też, nie lubią być przymuszani.
Ale oczywiście jest typ ludzi zwanych konformistami – są też people pleaser – tacy ludzie dużo chętniej ustępują i ulegają naciskom – bo widzą w tym wartość. Nie czują się przymuszani – czują, że ktoś dał im okazje do “wykazania się”.
Ale są inni – którzy, im bardziej ich prosisz i naciskasz, tym bardziej nie chcą tego robić. Nie na złość (chociaż jest to możliwe, ze czasami też na złość) – ale w dużym stopniu dlatego że, nie lubią mieć uczucia, że się ugięli dla kogoś. Wolą ponieść karę lub wolą siebie skrzywdzić, niż mieć poczucie, że się poddali naciskom i zrobili coś, bo ktoś im kazał.
Taki typ ludzi (czyli dzieci też) – zrobi wszystko chętniej, dokładniej, z wiekszą uważnością i pasją – pod warunkiem, że będą mieli poczucie że to jest ICH decyzja, czyli kiedy wzbudzimy w nich wewnętrzną motywację.
Dlatego pytanie, które zmusza ich do samodzielnej konfrontacji z własną wizją siebie – jest tak skuteczne, bo jest to zdanie, które pozostawia przestrzeń do decyzji.
Czy to pytanie – czy jesteś z siebie dumny – zawsze działa?
Nie!
Bo nic nie działa zawsze i z każdym.
Ale jest to jedno z narzędzi w pudełku komunikacji – każdy człowiek (a tym bardziej rodzic) powinien umieć dobierać odpowiednie narzędzia do drugiej osoby – tak, żeby nie być buldożerem, tylko wiatrem w żaglach drugiej osoby.
Ważne jest, żeby nie było używane w sposób manipulacyjny!
Czyli jeżeli komuś zadajemy pytanie:
Czy jesteś z siebie dumny?
To pozwalamy mu samodzielnie podjąć decyzje i … akceptujemy tę decyzję. Ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Bardzo często, zwłaszcza w przypadku szczególnego typu ludzi – to zdanie jest bardzo skutecznym narzędziem i działa niezależnie od wieku – bo ważniejszy tutaj jest rys osobowościowy. Rys, który jest istotą tego, że człowiek nie zmienia się z wiekim – niektórzy z nas mają naturalną potrzebę nigdy niczego nie robić wg wytycznych innych – tylko swoich.
Naturalna oczywiście nie musi oznaczać wrodzona (ale często jest), może być też wyuczoną lub wykształconą w wyniku warunków sytuacyjnych.
Jakiekolwiek by ku temu nie były powody… jeżeli dziecko w wieku 10 lat – nie bało się kija i nie przepadało za marchewka – w wieku 40 – jest duża szansa, że też nie zareaguje.
Dlatego … czasami nie prosimy, nie grozimy, nie obiecujemy – ale pytamy.
Jeżeli Wasze dzieci należą do nonkonformistów – spróbujcie to narzędzie i koniecznie napiszcie czy działa i jak się u Was sprawdza.
1 komentarz
Bardzo Ci dziękuję za ten pomysł. Wypróbuję. Nie wiem czy wrócę, by napisać czy zadziałało, ale albo odpowie Nastolatka „Jestem”, albo odejdzie tupiąc nogami poprawić jakość swoich działań. Dziękuję Ci za perspektywę że to jest rys osobowościowy nonkonformisty i wynika z absolutnej potrzeby nieczucia przymusu. Bo ja upatrywałam to niesprzątanie w Execitive Functions – wszędzie pędzi, ciągła zmiana zadań i szkoda czasu na nieefektywne sprzątanie, które nie przynosi dopaminy. Dziękuję jeszcze raz za Twój czas, gdy pisałaś, poprawiałaś, edytowałaś ten tekst. 🌲🌲🌲