Być może Ty też należysz do osób, które często słyszą, że są:
- Zbyt emocjonalne
- Zbyt mocno się angażują
- Zbyt dużo wymagają
- Zbyt intensywne
- Zbyt zajęte swoją pracą/karierą/pasją/itd.
- Zbyt niezależne
- Zbyt ładne/brzydkie/chude/grube
- Zbyt towarzyskie/samotnicze
- Zbyt porządkowe/bałaganiarskie
- Zbyt spóźnialskie/dokładne/obsesyjne/precyzyjne
- Zbyt… (każdy ma swoje „zbyty” do wpisania)
Przyznam się, że ja jestem kobietą, która za dużo razy usłyszała „zbyt” w swoim życiu. Tak dużo, że w pewnym momencie zaczęłam je uwewnętrzniać. Zaczęłam w nie wierzyć. Zaczęłam się pilnować. Zaczęłam myśleć cały czas – czy jeszcze mogę, czy jestem już too much? Oczywiście na każde „zbyt” dostawałam wiele rad, np.:
- Zbyt zajęta swoją kariera – Nie przyznawaj się od razu do tego, co robisz, lub najlepiej w ogóle o tym nie mów
- Zbyt niezależna – Udawaj częściej małą dziewczynką i proś o pomoc
- Zbyt emocjonalna – Ugryź się w język i nie reaguj. Mi możesz opowiedzieć, ale przy nim – królowa lodu
- Zbyt angażująca się – Musisz mieć facetów w dupie, wtedy sami do Ciebie przyjdą. Jak Ci zależy, nigdy tego nie pokazuj
- Zbyt bałaganiarska – No pilnuj się dziewczyno. Przecież możesz utrzymać porządek w domu czy na pulpicie, kiedy widzisz się z nim. Lub zatrudnij panią do domu na co dzień
Te wszystkie rady były super. Tyle, że ja z nimi nie byłam super. Bo, jak dostajesz takie rady, żeby ciągle udawać, to nieuchronnie przychodzi na myśl jedna myśl. Jestem too much, czyli musi być mnie mniej, muszę się naprawić. Późnej, jak nastąpiło moje wielkie spotkanie z mistrzem buddyzmu, który przekonał mnie, że moja mantra na co dzień i od święta powinna być: let yourself to be as you are – to nie bardzo mogłam już żyć z tymi radami. Bo w końcu trzeba wybrać jakąś strategię. Jako, że zaufałam mistrzowi, to zaczęło się dziać. Chcielibyście pewnie usłyszeć, że wszystko się zmieniło na lepsze i żyłam długo i szczęśliwie? NIC Z TEGO. Nagle zaczęłam być jeszcze bardziej irytująca dla większości osób – przyzwyczajeni do mojego osobistego minimalizowania się, byli wstrząśnięci: „Co w Ciebie wstąpiło?”. A ja o prostu pozwoliłam sobie być taką, jaka jestem.
Doszłam do krytycznego momentu: nie wiedziałam czy ja się zabiję, czy mnie zabiją, czy może ja wszystkich pozabijam – taka była intensywność większość moich relacji. Bo ja się upierałam, żeby być, jaka jestem i szerzyłam tę filozofię. Na szczęście dla mnie i mojego otoczenia w Costa Rica został zesłany do mnie kolejny nauczyciel. Piękna Toca, mulatka o bujnych kształtach i bezczelnym spojrzeniu. Miała mnóstwo szokujących historii na temat swoich związków, ale jedna z nich była tą, która zmieniała moje rozumienie tego, co to oznacza być tym, kim jesteś. I czemu to nie wychodzi.
Toca była najbardziej pewną siebie i zmysłową dziewczyną, którą dotychczas poznałam. Kiedy powiedziała mi, że była kiedyś nieszczęśliwie zakochana – moje pierwsze odruchowe pytanie brzmiało „Co było z nim nie tak?”. No właśnie: Był starszy, ale nie aż tak bardzo. Mądry, ale nie przerażająco. Przystojny, ale nie aż tak, żeby nie spać po nocach. Romantyczny, ale nie do stanu nudności. Gentleman, ale bez przesady. I był w Toce zakochany, równie mocno jak ona w nim. Bajka. Ale jakiś czas później powiedział jej, że to głupie, że przekłuła sobie kolczyk w pępku. Chętnie zdjęła, bo to nie była znowu tak wielka rzecz. Że jej sukienki są za bardzo hipi i mogłaby być trochę bardziej dostojna. Nic z tym nie zrobiła, ale był niezadowolony. Zgoliła sobie część włosów i na drugiej części zaplotła miliony warkoczyków – jemu też się nie spodobało, wybuchła:
– Kim Ty jesteś, żeby mnie krytykować? KIM Ty jesteś, żeby mówić mi, co jest ze mną nie tak, lub jaka mam być? Jeżeli Ci się nie podoba, jaka jestem – odejdź. Ale nie masz prawa non stop mówić mi, że coś jest ze mną nie tak.
Ta historia znacząco wpłynęła na moje życie, bo kiedy ja usłyszałam kilka lat później, że moje włosy, makijaż czy strój są do poprawienia – wiedziałam, jak mam się zachować.
Ale wyciągnęłam z tej historii dużo ważniejszy wniosek niż to, jak zareagować, kiedy mężczyźnie się coś w Tobie nie podoba:
1. Pozwól sobie być dokładnie taką osobą, jaką jesteś – let yourself be as you are
– masz sobie na to pozwolić, ale nie demonstracyjnie obnosić się z tym tak, żeby wszystkich na około testować. “Nie jesteś lwem na pustyni, żeby ciągle ryczeć i podkreślać, że jesteś King of the jungle” – po prostu bądź sobą. Nie musisz niczego przerysowywać. W momencie, kiedy naprawdę pozwolisz sobie na to – nie masz potrzeby być kimś więcej niż jesteś – nie masz potrzeby nadmiaru ani niedostatku. Tyle ile masz do powiedzenia, pokazania – nie mniej i nie więcej.
2. Nie tłumacz się z tego, kim jesteś. Nie musisz mieć wymówek lub usprawiedliwiać się, czemu jesteś bardziej lub mniej emocjonalna, niezależna czy nastawiona na współpracę. Wyobrażasz sobie żeby lew tłumaczył się z tego dlaczego jest królem? A Kleopatra dlaczego władza ją kręci? Możemy wytłumaczyć nasze zachowania, ale nie tłumaczmy się z naszej natury.
3. Każdy ma prawo być as they are. Dlatego ma tez prawo nie lubić tego, jaka jesteś. Ale też nie ma przymusu przebywać w Twoim towarzystwie. Jeżeli ktoś z rożnych powodów, nie chce z Ciebie rezygnować – Ty zrezygnuj. Nie ma potrzeby narażać ich na Twoją obecność oraz na słuchanie ich komentarzy. Działa to w dwie strony – jeżeli ktoś nie odpowiada Tobie – odejdź, nie musisz zawsze wyrażać swojej opinii.
Uważam, że jest znacząca różnica pomiędzy stwierdzeniem „bądź taki jaki jesteś” a „pozwól sobie na to, by być osobą, jaką jesteś”. „Bądź taki, jaki jesteś” zawiera w sobie niedbalstwo o uczucia innych i to, co jest dla nich ważne – a nie o to chodzi. To, jak się czują inni jest ważne. I ważne, żeby ludzie lubili ze sobą być, a nie marnowali swoją energię na wzajemne krytykowanie się i poprawianie.
Pozwolić sobie być to także pozwolić innym być takimi, jakimi są – w tym też na to, że może im coś w Tobie nie pasować..
Pozwolić sobie być to przyjąć siebie – łagodnie, aczkolwiek stanowczo, broniąc swoich granic.
Pozwolić sobie być to nie pozwolić na bycie w negatywnym deszczu uwag, co jest z tobą nie tak i jak masz się zmienić.
Jest miliony ludzi na świecie – zawsze możesz sobie wybrać towarzystwo, w którym się dobrze czujesz. Nie ma absolutnie żadnej potrzeby przebywania z tymi, z którymi nie musisz (jeżeli nie musisz). I nie, nie musisz zawsze wypowiadać swoje opinii – zwłaszcza jeżeli nikt nie pyta.
Przyjaciel powie Ci, co czuje, kiedy Ty coś robisz i da Ci przestrzeń na to, że nie musisz niczego zmieniać, jeżeli nie chcesz.
To jest ok kogoś nie lubić. I to jest ok, że ktoś nas nie lubi. Ale nie jest ok podcinać komuś skrzydła i przekonywać go, że Twoja prawda jest faktem, a nie tylko Twoja interpretacja. To dziwne, że dopiero dzięki Toce wiele lat po zakończeniu moich studiów poczułam, co to znaczy i jak należy w życiu stosować pewne słowa z terapie Gestald:
Ty jesteś ok i ja jestem ok.
Nie urodziłam się, żeby żyć według Twojej prawdy, a Ty nie urodziłeś się, żeby żyć według mojej.
Jeżeli się kiedyś spotkamy – cudownie.
Jeżeli nie – to trudno.
Przyjechałam do Costa Rica w bardzo szczególnym momencie mojego życia – żeby spotkać osoby, które wierzą w to, że nie musisz nikomu niczego udowadniać ,że tak jak jest – jest w porządku… Costa Rica dała mi dużo siły i poczucie, że nie jestem żabą i nikt nie musi mnie całować, żeby odkryć moje lepsze oblicze.
2 komentarze
Typowa Pani psycholog. Chętnie bym porozmawiał na żywo 😉.
Jako typowa pani psycholog nie wierzę, że coś takiego jak typowe istnieje 🙂
pozdrawiam ciepło
Julia